Żyć w Bożym tempie
Odpowiadamy na apel Jana Pawła II, który wzywał do modlitwy za Francję, o wierność jej chrześcijańskim korzeniom” – mówi ks. kanonik Frédéric Goupil, współzałożyciel Zakonu św. Remigiusza, w rozmowie z Jaquesem Truffem.
Czy mógłby Ksiądz przedstawić Zakon św. Remigiusza?
– Jesteśmy dwoma kapłanami, pracującymi nad odrodzeniem się w we Francji świeckiego życia kolegialnego, czyli kolegiów kanoników powołanych w szczególnym celu i sprawujących ceremonie liturgiczne w kościele zwanym „kolegiackim”. Odpowiadamy na potrzebę modlitwy za Francję, do której namawiał papież Jan Paweł II stawiając w 1980 i 1996 roku naszemu pokoleniu pytanie o wierność Francji przyrzeczeniom chrztu, przyjętym przez nasz naród w Boże Narodzenie 496 roku.
Czy możecie nam opowiedzieć o Zakonie św. Remigiusza?
– Ksiądz biskup Dominique Rey, ordynariusz Fréjus-Toulon, zaakceptował w zeszłym roku naszą fundację i uznał Kapitułę św. Remigiusza, kapłańską gałąź Zakonu, za publiczne kleryckie stowarzyszenie wiernych. Nasza kapituła kolegiacka składa się z kapłanów-rezydentów oraz afiliowanych księży diecezjalnych. Mamy nadzieję na przyszłą współpracę z duchownymi i świeckimi, pragnącymi korzystać przez naszą posługę z intensywnego życia liturgicznego i duchowego.
Trzecią cześć tygodnia spędzamy w kurii biskupiej pracując w sekretariacie ordynariusza i kancelarii, zaś resztę czasu poświęcamy przede wszystkim na liturgię, jak również na studia. Nasz apostolat – różny lecz komplementarny w stosunku do posługi parafialnej – obejmuje głoszenie rekolekcji i misji, redakcję książek i artykułów, organizację pielgrzymek oraz opiekę duszpasterską nad środowiskami zaangażowanymi w przebudzenie duchowe Francji.
Jakie zadania stawia sobie Zakon w najbliższej przyszłości?
– Chcemy powiększyć kapłański rdzeń Zakonu i pracować, za pomocą rekolekcji i pielgrzymek, nad ponownym odkryciem przez Francuzów tego wszystkiego, co zawiera w sobie cnota pobożności, a więc szczególnie miłość Ojczyzny, realizowana według zdrowej nauki społecznej Kościoła, dalekiej od wszelkiego nacjonalizmu lub szowinizmu. Te dwa ostatnie wynoszą tylko własny „wielki” naród, ponad inne narody: pracujmy radośnie nad tym, aby nasze narody stawały się wielkimi przez wierność ich powołaniu, według porządku, który św. Augustyn nazywa „pokojem”, do którego chrześcijaństwo dąży przez całe swoje dzieje, pomimo różnych ludzkich niedoskonałości. Wymaga to prawdziwej formacji umysłu i woli oraz wielkiego szacunku do tego, co stworzyli i przekazali nasi przodkowie. Cywilizacja nigdy nie wyparła się swojej przeszłości i przodków w takim stopniu, jak czyni to obecnie Zachód.
Sama już tylko ożywiająca nas tradycyjna liturgia łacińska jest wspaniałymi i nadzwyczajnym nośnikiem cnoty pobożności, łączącym nas ze świętymi ceremoniami i modlitwami Kościoła wszechczasów i przestrzeni. Nie chodzi tu jednakże o nadmierne upajanie się przeszłością, przed czym przestrzega nas Ojciec Święty, ale o komunię, umożliwiającą zestawienie teraźniejszości i przyszłości z bogactwem doświadczeń przeszłości. Liturgia nie jest skostniała: jest organiczna, ciągle żyje i rozwija się, ale robi to w „Bożym tempie”, prawie niezauważalnie, tak jak zmienia się ciało człowieka.
Jak wytłumaczyć odrodzenie się we Francji zainteresowania Mszą tradycyjną?
– Dobre drzewo poznaje się po owocach. Piętnaście wieków liturgii Kurii rzymskiej, wzbogaconej za Karola Wielkiego skarbami „gallo-germańskimi”, która inspirowała (we wszystkich znaczeniach tego słowa) budowę Europy chrześcijańskiej (nawet w sztuce), nie mogą tak po prostu zostać zatrzymane. Próbowano postawić tamy, ale wody okazały się silniejsze! Podkreślmy tutaj dla polskich Czytelników, że powszechny kalendarz liturgii tradycyjnej jest pełen polskich świętych, których kult jest zalecony całemu chrześcijańskiemu światu!
Wiekowa liturgia Kościoła łacińskiego jest doskonałym środkiem ewangelizacji, nawet jeśli jej pierwszym zadaniem jest bycie publiczną i wypróbowaną skarbnicą łaski Bożej spływającej przez Sakramenty i Sakramentalia, z ofiarą Mszy św. na czele. Tak jak mówił Benedykt XI, liturgia jest organiczna i nie można jej bezkarnie wynaturzać.
Jak wytłumaczyć małe zainteresowanie tradycyjną Mszą św. pośród biskupów?
– Niestety, liczni biskupi, kapłani i zakonnicy, naznaczeni przez reformy – a nawet przewrót pokolenia lat 70-tych – często nie przywykli do rozsmakowywania się w tradycyjnej liturgii. Wynika to z powodu bardzo formalistycznej formacji i nauczania, wskutek której uważają oni starą liturgię za przestarzałą i mało zaadaptowaną do naszych czasów. Dlatego wielu młodych ludzi stara się im wytłumaczyć czego poszukują w tradycyjnej liturgii czy doktrynie: nie współczesnych trendów, lecz poczucia sacrum i ponadczasowego charakteru, pozwalających radośnie i kontemplatywnie wejść w te miejsca, momenty i ceremonie, które stanowią „niebo na ziemi”.
Jak Księża oceniają kondycję duchową Francji?
– Jako chorego sztucznie utrzymywanego przy życiu, w stanie prawie wegetatywnym, który wprawdzie zachowuje całą swoją godność (tak ludzką, jak i duchową), ale znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. 97 proc. procent Francuzów to osoby niepraktykujące, a ankieta przeprowadzona przez dziennik „La Croix” wskazuje, że duża liczba praktykujących nie wierzy już w to, czego naucza Kościół (Eucharystia, czystość, rzeczy ostateczne itd. ). Niemniej Bóg dalej przemawia, powołuje, a w cichości serc, w dyskretnych przedsięwzięciach, święci służą dalej, utrzymując przy życiu Francję chrześcijańską. Oni mogą być zaczynem w cieście!
Jakie jest powołanie Francji w Kościele?
– Powołaniem Francji, przypominanym przez licznych papieży jest bycie „najstarszą córką Kościoła”, a przede wszystkim zasłużenie sobie na to miano. Można to wyrażenie zrozumieć dopiero wtedy, kiedy się przypomni, że to król Francji był postrzegany przez papieży jako „najstarszy syn Kościoła”. I tak samo, jak kobieta-małżonka bierze tytuł od swojego męża-małżonka, Francja pełni rolę „najstarszej córy-małżonki”. W 1830 roku Francja odrzuciła królów, zapomniała o nich. Kilka lat temu Emmanuel Macron przyznał, że królowie zostawili po sobie wielką pustkę; kiedy patrioci francuscy tracą z oczu ten wymiar Francji i jej związek z Niebem, zaczynają zwracać się w kierunku „Francji” zupełnie abstrakcyjnej.
„Najstarszy syn Kościoła”, król arcychrześcijański, był począwszy od Chlodwiga, a następnie od Karola Wielkiego, ręką zbrojną Stolicy Apostolskiej, synem, na którego ramieniu opierał się w sprawach doczesnych papież wypełniający swoją nadprzyrodzoną misję. I tak, Chlodwig stanowił jedyną podporę papiestwa w całkowicie ariańskiej Europie Zachodniej; Pepin Krótki stworzył Państwo Kościelne; w czasie krucjat krzyżowcy ochraniający pielgrzymów w Ziemi Świętej byli zazwyczaj nazywani Frankami; królowie Francji byli postrzegani – nawet przez muzułmanów – jako urodzeni obrońcy chrześcijan ze Wchodu (Karolowi Wielkiemu oddano klucze do Jerozolimy); również żuawi papiescy z XIX w. byli wierni temu rycerskiemu duchowi poświecenia się dla Stolicy Apostolskiej, który charakteryzuje francuską duszę: tak jak mówią słowa pieśni: Pitié mon Dieu: Sauvez Rome et la France, au nom du Sacré-Cœur! („Litości mój Boże: Zbaw Rzym i Francję w imię Najświętszego Serca”).
Chlodwig, Karol Wielki… Czy zbawienie Francji przechodzi koniecznie przez osobę króla?
– W swoich ślubach maryjnych z 1638 r., ciągle szczęśliwie wspominanych każdego 15 sierpnia przez uroczyste procesje, Ludwik XIII nie przedstawił się jako „jedyny konieczny”, lecz określił swoją misję następująco: „Zachęcamy wszystkich biskupów z naszego królestwa […] do napominania wszystkich poddanych nam ludów, aby miały wielce szczególne nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy, aby w tym dniu wzywali jej obrony, aby przy takiej możnej Patronce nasze królestwo zabezpieczone było od wszystkich poczynań jego wrogów i cieszyło się długo pokojem; niechaj Bóg będzie czczony bardzo pobożnie, abyśmy my i nasi poddani mogli osiągnąć szczęśliwie ostateczny cel, dla którego zostaliśmy wszyscy stworzeni: taka jest nasza wola”.
Święta Joanna d’Arc, robiąc w 1429 roku potrójną donację (każąc Karolowi VII oddać swoje królestwo, ofiarowując je następnie Chrystusowi, aby w końcu w jego imieniu powierzyć je w zarządzanie Karolowi VII) pokazała, kto w istocie uważa siebie za króla Francji: Pan Jezus, który ją posłał, aby obwieściła Jego prawa nad tą krainą i jej mieszkańcami…
Często zapomina się, że Joanna została w sposób cudowny posłana, aby przywrócić dynastię przez zastosowanie praw fundamentalnych monarchii francuskiej (nieformalnej „konstytucji”) wobec również katolickiego króla angielskiego! I to pomimo wad francuskiego króla. Bez wątpienia Bóg miał w tym jakiś interes…
Katechizm i papieże nauczają, że Kościół nie uprzywilejowuje jednej formy rządu. Co nie znaczy, że poszczególne kraje oraz ludy nie mogą takiej konkretnej formy preferować. Na podstawie prawa do samostanowienia i prawa obywatelskiego domagają się więc one możliwości kontynuowania – lub nie… – ich wiekowej historii. Nikt nie może powstrzymać katolików francuskich od obrony praw jednej rodziny (Kapetyngów), pobłogosławionej nie tylko przez Opatrzność, św. Remigiusza i św. Joannę d’Arc, ale rodziny, która dała świętych prawie w każdym pokoleniu, a która została obalona (1792 i 1830) właśnie za to, że była uosobieniem doczesnego wsparcia Kościoła katolickiego. Nadmieńmy jeszcze, że ta rodzina pozwoliła Francuzom na związanie się przez swoje królowe (z których Maria Leszczyńska nie była najpośledniejszą) z innymi państwami europejskimi, tworząc w ten sposób w Europie prawdziwą sieć braterstwa i kuzynostwa.
Czy chcecie przekazać jakiś słowo dla Polski?
– Życzę przede wszystkim, aby nasza inicjatywa utworzenia kapituły narodowej, modlącej się o wierność naszej Ojczyzny, stała się inspiracją do tego, aby każdy naród miał taką kapitułę, jako coś w rodzaju narodowego sanktuarium. Chodzi o sanktuarium, w którym sprawuje się kult Boży w sposób bardzo uroczysty, dla zbawienia milionów dusz, które w danym kraju żyją, jak również za uświęcenie tamtejszych instytucji. Pius XII podkreślał wagę wierności Bożym prawom dla zbawienia ludu.
Mam polskiego znajomego, którego rodzina zaprosiła mnie wspaniałomyślnie do Polski w 2015 r. Jestem szczęśliwy, że dzięki niemu mogłem odprawić Mszę św. przy grobie Jana III Sobieskiego i byłem zaskoczony, kiedy zauważyłem podobieństwa geograficzne między naszymi krajami, żarliwość religijną mieszkańców, ale równocześnie brak zainteresowania lub nawet sympatii pewnej liczby Polaków dla Francji. Jeśli chodzi o Francuzów, żywią oni wielką cześć dla ich królowej, Marii Leszczyńskiej, która przyczyniła się do tryumfu Najświętszego Serca we Francji oraz do dobrego wizerunku waszego kraju; wielu z nas było głęboko poruszanych śmiercią wielu waszych przywódców w katastrofie lotniczej. Jestem przekonany, że możemy pracować ręka w rękę zarówno z waszym wielkim narodem, jak i z innymi wielkimi narodami Europy, które szczycą się z bycia chrześcijańskimi.
W sposób bardziej ogólny, chcę pogratulować naszym drogim braciom Polakom ich odważnego przykładu, jaki wraz z licznymi narodami ze Środkowej i ze Wschodniej Europy dają upadającemu Zachodowi. Ich żarliwość religijna, ich Różaniec do Granic, postawa ich przywódców, suwerenność – to tak wiele powodów do podziwu i radosnego współzawodnictwa w czasie wielkiego kryzysu.
Jan Paweł II dał światu przykład, kiedy jako papież korzystający ze swojej pozycji przewodnika duchowego, przyczynił się do obalenia w sposób bezkrwawy ateistycznej dyktatury komunistycznej w swoim kraju i do odzyskania wolności przez rodaków: oto cały program. Żal mi bardzo, że wasza wolność jest zagrożona przez pochodzące z Zachodu złe trendy, konsumpcjonizm, organizacje wrogie religii. Niech jednak Rzeczpospolita, która ma za królową Maryję Częstochowską, i która poświęca się Chrystusowi Królowi wraz z całym swym rządem, duchowieństwem i ludem, skłania do refleksji!
Dziękuję za rozmowę.
Vivre au rythme de Dieu
“Nous répondons à l’appel de Jean-Paul II, qui a appelé à la prière pour la France, pour la fidélité à ses racines chrétiennes” – nous explique M. le chanoine Frédéric Goupil, cofondateur de l’ordre de Saint Remi, en conversation avec Jacques Truffem.
Pourriez-vous vous présenter ?
-Nous sommes deux frères prêtres travaillant à faire renaître en France la vie collégiale séculière, à savoir ces collèges de chanoines fondés pour une fin particulière à travers la solennité liturgique dans une « église collégiale ». Nous répondons en même temps à l’inspiration de porter la prière pour la France, comme y incitait le pape Jean-Paul II en posant à notre génération, en 1980 et 1996, la question de la fidélité de la France aux promesses de son baptême à la Noël 496.
Pouvez-vous nous parler de l’Ordre de Saint Remi ?
-Mgr Rey, évêque de Fréjus-Toulon, nous a accueillis pour cette fondation l’an dernier et vient de reconnaître le Chapitre de Saint-Remi, branche sacerdotale de l’Ordre, comme association cléricale publique de fidèles. Notre chapitre collégial est composé de prêtres résidents et de prêtres diocésains affiliés, et espère recevoir prochainement comme auxiliaires des clercs et des laïques désireux de profiter d’une vie liturgique et spirituelle ardente auprès de nous.
Nous travaillons un tiers de la semaine au service de la curie épiscopale (secrétariat particulier de l’évêque et chancellerie) et consacrons, le reste de la semaine, nos journées à la liturgie tout d’abord, ainsi qu’à l’étude. Notre apostolat, différent mais complémentaire de celui des paroisses, comporte la prédication de retraites et de missions, la rédaction de livres et d’articles, l’organisation de pèlerinages et l’aumônerie de mouvements consacrés au relèvement spirituel de la France.
Quel est l’objectif de l’Ordre dans un avenir proche ?
-Étoffer le noyau de clercs de l’Ordre et travailler à faire redécouvrir aux Français (par les retraites et les pèlerinages) ce qu’implique la vertu de piété, à savoir notamment l’amour de sa patrie, selon la droite doctrine sociale de l’Église, loin de tout nationalisme ou chauvinisme. Ceux-ci parlent de leur « grand » pays aux dépens des autres : réjouissons-nous et travaillons à ce que tous les pays soient de « grands pays » fidèles à leur vocation, dans la tranquillité de l’ordre que saint Augustin appelle la « paix », à laquelle tendit, malgré les déficiences humaines, la Chrétienté au cours de son histoire. Cela exige une vraie formation (des intelligences comme des volontés) et un grand respect pour ce qu’ont construit et nous ont légué nos ancêtres. Jamais une civilisation n’a ainsi renié son passé et ses ancêtres, « les anciens », comme l’Occident aujourd’hui.
La liturgie latine traditionnelle qui nous fait vivre et nous anime, est un admirable et extraordinaire véhicule de la vertu de piété, ne serait-ce déjà qu’en nous faisant communier aux rites et prières de l’Église à travers les siècles et les espaces. Il ne s’agit toutefois pas de passéisme, ce contre quoi nous met en garde le Saint-Père, mais de communion, nous invitant à affronter le présent et l’avenir avec la richesse d’expérience du passé. La liturgie n’est pas figée : organique, elle continue de vivre et de se développer, mais avec le « temps de Dieu », insensiblement, comme un corps humain (cf. Benoît XVI).
Comment expliquez-vous ce regain d’intérêt en France pour la Messe traditionnelle ?
-Le bon arbre se juge à ses fruits. 15 siècles de fécondité, dans l’Église latine, de la liturgie de la Curie romaine enrichie sous Charlemagne des trésors « gallo-germaniques », qui a animé (dans tous les sens du terme) la construction de l’Europe chrétienne (jusque dans les arts), ne pouvaient être arrêtés. Il a été tenté d’y mettre des digues, les eaux ont été les plus fortes ! Et notons pour vos lecteurs que le calendrier universel de la liturgie traditionnelle est rempli de Saints polonais, ainsi mis à l’honneur dans toute la Chrétienté !
La liturgie millénaire de l’Église latine est un formidable moyen d’évangélisation, même si sa fonction première est d’être l’écrin public et éprouvé de la grâce divine passant par les Sacrements et les Sacramentaux, et en premier lieu par le saint-sacrifice de la Messe. Comme le disait Benoît XVI, elle est organique et on ne la violente pas impunément.
Comment expliquer le peu d’attrait de nombreux évêques pour la Messe traditionnelle ?
-Jusqu’ici, marqués par leur génération (les années 70), avides de réformes voire de bouleversements, et n’ayant souvent pas appris à la savourer du fait d’une formation et d’un enseignement très formalistes, beaucoup d’évêques, de prêtres et de religieuses la prenaient pour dépassée et guère adaptée à notre époque. Reprenant la précédente question, de nombreux jeunes gens leur répondent ne pas rechercher dans la liturgie ou la doctrine les modes contemporaines, mais le sens du sacré et le caractère « hors du temps » permettant d’entrer joyeusement et contemplativement dans ces lieux, moments et cérémonies constituant « le Ciel sur la terre ».
Comment jugez-vous la situation spirituelle de la France ?
-Comme un malade sous perfusion, dans un état quasi-végétatif ; il conserve toute sa dignité (humaine comme spirituelle), mais est en grand danger. 97% des Français sont non-pratiquants, et une enquête du journal La Croix révéla qu’un grand nombre de ceux qui pratiquent toujours ne croient plus en ce qu’enseigne l’Église (Eucharistie, chasteté, fins dernières, etc.). Toutefois, Dieu continue de parler, d’appeler, et dans le secret des âmes, dans la discrétion des œuvres, des Saints continuent de servir et ainsi de maintenir une France chrétienne. Puissent-ils être le ferment dans la pâte !
Quelle est donc la vocation de la France dans l’Église ?
-La vocation de la France, rappelée par de très nombreux papes, est d’être – et surtout de mériter d’être – Fille aînée de l’Église. L’on ne peut comprendre cette expression que masculinisée : c’est le roi de France qui fut considéré par les Souverains Pontifes comme Fils aîné de l’Église. De même qu’une épouse prend le titre de son époux, la France s’est ainsi vue qualifiée de Fille aînée « consort » de l’Église, précisément à partir de 1830 quand les rois de France, renversés, ont commencé à être regrettés voire oubliés. M. Macron reconnaissait il y a quelques années qu’ils ont laissé un grand vide ; les Français patriotes, ayant perdu de vue l’incarnation de la France et de son alliance avec le Ciel, se tournent désormais souvent vers une « France » abstraite.
Comme « fils aîné », le roi très-chrétien fut depuis Clovis puis Charlemagne le bras armé du Saint-Siège, le fils sur lequel le pape s’appuie temporellement pour remplir sa mission surnaturelle. Ainsi, Clovis constitua-t-il le seul soutien de la papauté dans une Europe occidentale entièrement arienne ; Pépin le Bref restitua les États du Pape ; lors des Croisades libérant les pèlerins en Terre Sainte, les Croisés furent généralement appelés « Francs » ; les rois de France étaient considérés – même par les Musulmans ! – comme le défenseur-né des Chrétiens d’Orient (Charlemagne se faisant notamment remettre les clefs de Jérusalem) ; les Zouaves pontificaux au XIXe siècle furent fidèles à cet esprit chevaleresque fidèle à Rome, qui caractérise l’âme française ; comme le chante Pitié mon Dieu : « Sauvez Rome et la France, au nom du Sacré-Cœur ! ».
Clovis, Charlemagne… Le salut de la France passe-t-il nécessairement par un roi ?
-Dans son Vœu à la Vierge de 1638, toujours heureusement commémoré chaque année par les processions du 15 août, Louis XIII ne se présentait pas comme « l’unique nécessaire »… mais définissait ainsi sa mission :
« Nous exhortons tous les Evêques de notre royaume […] d’admonester tous nos peuples d’avoir une dévotion toute particulière à la Vierge, d’implorer en ce jour sa protection, afin que, sous une si puissante patronne, notre royaume soit à couvert de toutes les entreprises de ses ennemis, qu’il jouisse longuement d’une bonne paix ; que Dieu y soit servi et révéré si saintement que nous et nos sujets puissions arriver heureusement à la dernière fin pour laquelle nous avons tous été créés ; car tel est notre bon plaisir ».
Sainte Jeanne d’Arc, en opérant en 1429 la Triple donation (en se faisant offrir le royaume par Charles VII, en le cédant ensuite au Christ pour, en Son Nom, le confier en commende à Charles VII), manifesta qui se trouve être foncièrement le roi de France : le Seigneur Jésus, Qui l’envoya proclamer Ses droits sur cette contrée et ses Francs…
Mais l’on perd souvent de vue qu’Il l’a miraculeusement envoyée restaurer une dynastie pour appliquer les Lois fondamentales du royaume (sa Constitution), face à un roi « anglois »… mais catholique aussi ! Et ce, malgré les déficiences de ce « dauphin Charles » : sans doute le Seigneur y voyait-Il un intérêt…
Le catéchisme, les papes enseignent que l’Église ne privilégie pas une forme de gouvernement. Ce qui n’empêche pas les pays ni les peuples d’en privilégier une. Ils se réclameront donc de leurs droits de peuples, de citoyens, à poursuivre ou non leur histoire millénaire. Personne ne peut empêcher des Catholiques français de défendre les droits d’une famille (les Capétiens) non seulement bénie par la Providence, S. Remi et Ste Jeanne d’Arc, mais qui a donné des Saints à quasiment chaque génération, et qui a été renversée (1792 et 1830) précisément parce qu’elle incarnait le soutien temporel de l’Église catholique. Notons encore que cette famille permet aux Français de se rattacher par ses reines (Marie Leszczynska n’en est pas la moindre) à toutes les autres contrées de l’Europe… favorisant ainsi une vraie fraternité ou cousinade européenne !
Avez-vous un message à adresser à la Pologne ?
-Je souhaite tout d’abord que notre initiative de chapitre national portant la prière pour la fidélité de notre patrie soit communicative, et que chaque nation en ait un également, sorte de sanctuaire national où le culte solennel et l’office divin seraient offerts pour le salut des millions d’âmes qui y vivent, ainsi que pour la sanctification des institutions, Pie XII ayant souligné l’importance de celles-ci pour celui-là.
J’ai un ami polonais, Piotr, dont la famille m’invita généreusement à visiter la Pologne à l’automne 2015. Je suis heureux d’avoir grâce à lui pu célébrer la Messe au tombeau de Jean Sobieski, et fus étonné de voir non seulement les ressemblances géographiques entre nos deux pays, la ferveur des habitants… mais également le manque d’intérêt ou d’affection d’un certain nombre de Polonais pour la France. Les Catholiques français ont quant à eux une grande vénération pour leur reine Marie Leszczynska, qui fit triompher le culte du Sacré-Cœur, et une bonne image de votre pays ; nous avons été nombreux à être dans la consternation à la disparition récente de tout votre gouvernement ! Je suis personnellement convaincu que nous devons travailler main dans la main avec ce grand pays, ainsi d’ailleurs qu’avec toutes les grandes nations chrétiennes et fières de l’être.
De manière plus générale, je tiens à féliciter nos chers frères polonais pour l’exemple courageux qu’ils donnent, avec de nombreux peuples du centre et de l’est de l’Europe, à un Occident décadent. Leur ferveur, leur Rosaire aux frontières, leurs lois, l’exemple de leur gouvernement, leur souveraineté : autant de motifs d’admiration et de joyeuse émulation dans un climat de grande crise.
Jean-Paul II montra au monde l’exemple d’un pape démolissant chez lui, sans coup férir et en s’en tenant à son rôle spirituel, la dictature communiste athée, pour rendre son peuple à la liberté : tout un programme. Je regrette seulement pour votre liberté les menaces occidentales (mauvaises modes, consumérisme et structures de péché). Mais qu’une République qui a Marie pour reine, à Częstochowa, se consacre au Christ Roi avec tout son gouvernement, son clergé et son peuple, donne à réfléchir !
Merci pour l’entretien.